Jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu nikomu by nie przeszło przez myśl, że czarna wizja likwidacji ferm hodowlanych i ograniczenia produkcji mięsa na terytorium Unii może być poważnie traktowanym projektem. Tymczasem, ostatnia decyzja Komisji Europejskiej o stopniowym zaprzestaniu chowu klatkowego zarysowuje przyszłość tysięcy hodowców w czarnych barwach, a konsumentów przeraża wizją gigantycznego wzrostu cen za mięso, wyroby mięsne i jaja.
Pod koniec czerwca, w cieniu gorących dyskusji o certyfikacie szczepionkowym i dalszych restrykcjach wprowadzanych przez kolejne kraje członkowskie mimo tracącej na sile pandemii, Komisja Europejska podjęła kluczową dla większości z nas decyzję o położeniu kresu tzw. epoce klatek. Unijny organ wykonawczy zaproponował stopniową likwidację klatek dla różnych zwierząt hodowlanych i gospodarskich oraz rewizję obowiązujących dotychczas przepisów dotyczących dobrostanu zwierząt. Działania te wpisują się w zakrojoną na szerszą skalę unijną strategię „Od pola do stołu” i Europejskiego Zielonego Ładu. Decyzja Komisji świadczy o przychylnym nastawieniu do europejskiej inicjatywy obywatelskiej „End the Cage Age”, czyli „Koniec epoki klatek” i akceptacji przedstawionego postulatu przejścia na bardziej zrównoważone systemy rolnicze. W ramach planowanych działań komisyjni urzędnicy przedstawili plany opracowania do 2023 roku wniosku ustawodawczego zakazującego stosowania klatek w chowie wszystkich wymienionych w inicjatywie zwierząt gospodarskich. Przepisy mają objąć zatem: kury nioski, cielęta, lochy, hodowlane kury bojlery, króliki, młode kury, przepiórki, kaczki i gęsi.
W związku z tym, że zaprzestanie stosowania klatek będzie wiązało się ze swoistą rewolucją w systemach rolniczych, Komisja Europejska obiecuje poddanie analizie społeczno-ekonomiczne i środowiskowe skutki wprowadzonych zmian. Najpóźniej na początku 2022 roku organ wykonawczy Unii ma przeprowadzić konsultacje publiczne w tej kwestii, a następnie ma ocenić wykonalność wprowadzenia w życie proponowanych zmian w ustawodawstwie już od 2027 roku. Równolegle ze zmianami obowiązującego prawa,
Komisja zobowiązała się do poszukiwania konkretnych środków mających wesprzeć przechodzenie na system bezklatkowy na różnych płaszczyznach, w szczególności w handlu, innowacjach i badaniach naukowych.
Planowana nowa wspólna polityka rolna ma także – zdaniem komisyjnych biurokratów – zapewnić wsparcie finansowe rolnikom i hodowcom. Mają także powstać nowe instrumenty związane z eko produkcją żywności, by ułatwić hodowlę bardziej przyjazną zwierzętom przy jednoczesnym sprostaniu skomplikowanym, unijnym wymogom.
Czytając entuzjastyczne wypowiedzi unijnych komisarzy (m. in. Stelli Kyriakides, komisarz ds. zdrowia i bezpieczeństwa żywności) czy ministrów rolnictwa w poszczególnych krajach, w tym także Polski, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z historycznym przełomem w życiu zwierząt gospodarskich i hodowlanych. Przez głośne zachwyty nad milowym krokiem jaki poczyni Unia w celu uwolnienia kaczek, kur i gęsi z klatkowej niewoli nie przebijają się jednak głosy przerażonych hodowców ani zatroskanych konsumentów. Pierwsi, będą musieli sprostać wymogom stawianym przez europejskich biurokratów, ponieść koszty transformacji hodowli lub pogodzić się z ich likwidacją. Drudzy natomiast, za wszystko zapłacą. Mięso, wyroby mięsne, jaja i produkty z ich wykorzystaniem, znacząco podrożeją stając się dla wielu konsumentów prawdziwym rarytasem. Część z nich stanie niewątpliwie przed wyborem rezygnacji ze spożycia kotletów, sznycli czy kiełbas z przebadanych zwierząt. Alternatywą będzie zakup mięsa spoza Unii, np. z Chin, które będzie co prawda tańsze, ale i mniej sprawdzone pod względem zdrowotnym, epidemiologicznym itd.
Wydaje się, że tym sposobem historia zatoczy koło. Mięso – jeśli znacząco podrożeje ze względu na wymogi stawiane hodowcom - może zagościć na stołach przeciętnego zjadacza chleba tylko od święta. Tak, jak to niegdyś bywało, w czasach naszych przodków, którym niejednokrotnie głód zaglądał w oczy i raczej nigdy się nie przelewało. Niedzielny schabowy czy świąteczny kurczak na stole nabiorą znamion wyjątkowego rarytasu. Alternatywą staną się tańsze i gorsze jakościowo produkty spoza Unii lub zupełne nowości, na które komisyjni urzędnicy patrzą niezwykle łaskawym okiem sowicie opłacając badania nad ich nowatorskim wykorzystaniem w produkcji wyrobów spożywczych– insekty (!).
Pozostaje mieć nadzieję, że te czarne scenariusze się nie ziszczą i coraz bardziej śmiałe pomysły ekologów i ekologicznych zapaleńców napotkają opór producentów i konsumentów ceniących tradycyjne artykuły spożywcze i jedzących mięso na co dzień, nie tylko od święta. W końcu, odnieść można wrażenie, że w imię nacisków na ekologię w każdej praktycznie dziedzinie, chce się wymóc ogromne zmiany w społeczeństwach ograniczając w znacznym stopniu wolność i wolny wybór obywateli Unii. Trudno oprzeć się też wrażeniu, zwłaszcza w kontekście przeżywanych od półtora roku ograniczeń, że niedługo współczesny człowiek będzie miał mniej praw i wolności od zwyczajnej kury.
Cezary Ostrowski
Źródło: ec.europa.eu, farmer.pl.